Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia! Wytrwałością, ciężką pracą i... jeśli nam naprawdę zależy :-)
Nowe życie czas zacząć - złamanie 3 godzin w maratonie zrozumie pewnie tylko ten kto biega, a kto biega amatorsko zrozumie jeszcze bardziej ;-) niby co za różnica czy 3 czy 4 godziny ale... 2:58:19, 11 kobieta, 4 Polka za biegaczkami - profesjonalistkami w Maratonie Warszawskim... Średnie tempo 4 min 12 sek / km...
Zrobiłam coś co wydawało się niemożliwe 13 lat temu jak zaczynałam biegać, 5 lat temu kiedy biegłam ostatni maraton czy nawet 1,5 roku kiedy ledwo przebiegłam półmaraton w 1h 31 min i... wtedy poddałam się chyba najbardziej... Głowa chciała, serce chciało ale nogi po prostu nie dawały już rady...
Marzenie
Złamać 3 godziny w maratonie czyli średnia poniżej 4 min 15 sek / km i... z pewnością maratońska elita kobiet-amatorek w Polsce ;-)
Po co?
Bieganie to zawsze miała być przyjemność, ale jak nie ma celu to... kto by wstał z łóżka o 5 rano po nieprzespanej nocy? Kto wyszedłby biegać w deszczu, mrozie czy 30 stopniowym upale? Czy to ma być przyjemność? Oj tak... Ale dopiero jak już się wyjdzie z domu, poczuje jak świat budzi się do życia, jak masz czas tylko dla siebie, a potem na deser jeszcze endorfiny i energię na cały dzień...
To magiczna granica dla biegaczy amatorów... Kiedy przekroczyłam linię mety popłynęły łzy szczęścia... Ale widziałam tez łzy wielu mężczyzn... Nawet mężczyźni często dążą właśnie do tych 3 godzin...
Dla mnie ta bariera jest wyjątkowa bo od zawsze najbardziej lubiłam biegać maratony, ponieważ... przez prawie 40 km można delektować się każdym kilometrem :-)
Jak?
Do tej pory w to nie do końca wierzę... Kiedy w czerwcu postawiłam sobie cel "przebiec maraton" czyli po prostu przygotować się do niego po 5 latach przerwy nawet przez myśl mi nie przeszło, ze 3 godziny jest w zasięgu... Od 5 lat nie umiałam biegać ciągów - zatrzymywałam się po 6 czy 8 km, a do maratonu to trzeba biegać nawet 20tki! W dodatku gdzie? W Bielsku-Białej nie ma płaskiego więc ciągi... biegałam na stadionie - tylko około 50 kółek podczas takiego treningu ;-)
Przebieg maratonu
Przed
Od wtorku miała być regeneracja ale przyszło przeziębienie i zwątpienie, że ja w ogóle nie przebiegnę tego maratonu. Treningi i starty na 10 km i w półmaratonie były dobre, ale... żaden kalkulator biegowy nie dawał szans na 3 godziny... Tyle że zająca na 3:05 nie było, a w tempie na 3:10 to ja rozgrzewki często biegałam ;-) Do tego z propozycją nie do odrzucenia zjawił się niespodziewanie Jędrzej Josypenko, który zaoferował pomoc jako pacemaker... Zdecydowanie dało to +100 do pewności siebie i... podjęcia próby złamania 3:00, a raczej sprawdzenia, do którego kilometra dam rade trzymać tempo...
Start
Do 10 km
Biegłam w bardzo dużej grupie marzących o złamaniu trójki... Sami faceci... Łapanie wody na punktach było praktycznie niemożliwe i mocno zwalniało tempo... W dodatku oficjalny pacemaker zamiast biec w okolicach 4:15, trzymał tempo 4:05-4:10... Bałam się, że nie wytrzymam... To było za szybko...
Ale
było też mnóstwo kibiców, wolontariuszy, stref kibica i Rafał z Dream
Run, który ze swoim dzwoneczkiem był chyba w 10 miejscach na trasie :-) albo i więcej ;-)
Do 21 km
W międzyczasie dogadałam się z Jędrkiem że będzie łapał mi wodę żeby nie tracić sekund... Dzięki temu jak udało się coś złapać to piłam i polewałam się wodą od Jędrka, a jak nie - to piłam tylko z kubeczka złapanego przez Jędrka - idealna współpraca i... wdzięczność do końca życia :-)
W dodatku wiedziałam, że na połówce będzie czekała Bożena Josypenko, która wesprze ciepłą wodą i dobrym słowem i... faktycznie tak było :-) ciepła woda, uśmiech, poklepanie po ranieniu i najważniejsza zasada maratonu - "musisz czuć się po połowie jakbyś dopiero wychodziła biegać z domu"... Jeszcze się czułam..
25 km
Kiedy mijałam 25 km pojawiło się jednak zwątpienie... To jeszcze tak daleko, a ja już zaczynałam czuć nogi... Wiatr też nie pomagał, a liczne zakręty się nie kończyły... Wtedy pomyślałam, że wytrzymam do 30 km, a potem najwyżej zwolnię... Zresztą przed biegiem założyłam taktykę, że do 21 km na pewno wytrzymam, a potem mogę biec nawet tempem 4:45 i złamać 3:10 wiec każdy kilometr powyżej 21 km jest tak naprawdę bonusem bo 3:10 mimo wszystko brałam w ciemno w czerwcu jak zaczynałam się przygotowywać do maratonu :-)
29 km?
Kiedy miałam mijać 29 km i zacząć zwalniać na 30 okazało się, że... tabliczki z 29 km nie ma, a jest już 31 km! Czyli za chwilę 32 i można zacząć odliczanie 10, 9, 8, 7... Nie wiem gdzie uciekły mi te 2 km, ale musiałam się nieźle rozmarzyć :-) nawet zastanawiałam się czy to nie pomyłka i czy ktoś dowcipu nie zrobił :-)
Ściana na 35 km?
Czekałam na pierwszą w życiu maratońską ścianę... Bałam się jej bardzo bo biegłam za szybko, słońce mocno świeciło w oczy, ale... nogi nie bolały, odcisków czy otarć nie było, oddech jak na wybieganiu... "Jejku! Jak nie teraz to kiedy?"
Jędrek zaczął mnie "poganiać" do jakiejś grupki biegowej, zbliżaliśmy się też do za szybkiego zająca na 3 godziny, w głowie trwało odliczanie i walka... "Nic przecież nie boli, nie ma kolki, pogoda świetna, trasa idealna i oczywiście indywidualny pacemaker Jędrek... jest siła, tylko... wytrzymaj... Jak nie teraz to kiedy?"...
40 km
Teraz
to już było naprawdę blisko... Kibice byli coraz głośniejsi, usłyszałam
jeszcze trenera Artura Jabłońskiego z Dream Run i Bożenkę, którzy krzyczeli, że już to mam i że
mam zapas... Jędrek poganiał dalej... ;-) Wystarczyło tylko wytrzymać i... mam
to!!! Ale jak to przecież niemożliwe, że to już? :-)
Meta
Magiczna meta i łzy szczęścia... Niemożliwe nie istnieje! Wystarczy tylko chcieć... 2:58:19!!! Na mecie Kuba z Tosią, Bożenka, trener Artur, pozostali Dream Runnersi i... zwycięstwo w klasyfikacji drużynowej, a dodatkowo 11 kobieta, 4 Polka w takim dużym biegu i zwycięstwo w klasyfikacji bankowców... To nie może być prawda...
Na trasie mnóstwo kibiców, wolontariuszy, stref kibica... Prawdziwy "Sen o Warszawie", prawdziwy "Dream Run"...
Podziękowania
Oczywiście sama tego nie zrobiłam :-) Należą się wielkie podziękowania dla:
- mojego męża, który daje czas na treningi chociaż... ich nie rozumie ;-)
- trenera Artura Jabłońskiego, który wierzył w te czasy dużo bardziej niż ja i mistrzowsko mnie przygotował w zaledwie 3 miesiące,
- Jędrka Josypenko, który był super wspierającym pacemakerem,
- Bożenki Josypenko za zawsze ciepłe słowa, wsparcie i oczywiście ciepłą wodę ;-)
- drużyny Dream Run, na którą zawsze można liczyć,
- mojej całej rodzinki,
- znajomych bliższych i dalszych, którzy trzymali kciuki, a w szczególności dla "nieznajomego" biegacza ze stadionu w Jaworzu, który najpierw mówił, że z tej trójki nic nie będzie, a potem sam nawiał ;-)