
Pogoda nie rozpieszczała - padało jeszcze przed startem, więc było ryzyko dużego błota, a ja nie dość że nie umiem zbiegać to jeszcze po błocie? No i jeszcze poprzedniego dnia stanęłam niefortunnie na jakimś kamyku i coś było nie tak ze stopą... Wymówek sporo, ale... ja tak łatwo się nie poddaję :-)
Początek 1,5 km po asfalcie, więc idealnie na rozgrzewkę bo szybko :-) Szybko też się okazało, że biegnę pierwsza :-) Oczywiście czekałam aż kolejne dziewczyny zaczną mnie wyprzedzać, ale to się nie liczyło - chciałam po prostu zrobić dobry trening pod Chudego Wawrzyńca :-)


Generalnie super trasa do biegania :-) Szkoda tylko, że nie było widoków bo mogę się tylko domyślać, że w słoneczne dni musi tam być pięknie :-)

Do mety dobiegłam z uśmiechem na ustach i nawet nie za bardzo zmęczona w czasie 1 godziny i 54 minut :-) Nikt też mnie nie wyprzedził aż do mety, a ja za to "prawie" dogoniłam Jędrzeja, który co prawda był kilka minut przede mną, ale nikogo między nami nie było :-)
Na mecie czekała na mnie moja ukochana rodzinka - dziękuję!, a na wszystkich biegaczy cudowna atmosfera biegowego święta, której przez tę pandemię bardzo brakowało: zespół góralski, pyszna zupka, ciasta, ciasteczka, owoce, gorąca herbatka, woda... Aż nie chce się wierzyć, że to wszystko w cenie 40 zł! No i w końcu dowiedziałam się co to jest "żentyca", a nawet ją skosztowałam - PYCHA! :-) A to wszystko dzięki gościnności gospodarstwa "Sopki Stopki" :-) Już nie mogę się doczekać kiedy tam wrócę i w nieco bardziej słoneczny dzień skosztuję ich wyrobów, bo to jest po prostu bajka :-)


Następny start - Chudy Wawrzyniec... Mam niestety spore obawy o stopy i... wciąż nie mam dobrych butów żeby w nich przebiec aż 53 km... W zeszłym roku przypłaciłam to stratą paznokci, a w tym roku wciąż nie znalazłam nic sensownego, bo w moich nowych butach to ja co najwyżej mogę półmaraton przebiec... ;-) No i trochę nie podoba mi się formuła startu - co 5 sekund w 4 dni... Tak czy inaczej szykuje się kolejna fajna przygoda w górach :-) oby tylko zdrowie dopisało :-) trzymajcie kciuki!
Ps. Powoli niebezpiecznie zakochuję się w bieganiu ultra... A tak się broniłam :-)
Ps2. Dziękuję za super zdjęcia z biegu - Paweł Motyka i Aleksander Miler. W dodatku tylu fotografów to rzadko się spotyka nawet na biegach kilkutysięcznych, a tutaj taka niespodzienka :-) Wciąż nie mogę wyjść z podziwu jeśli chodzi o organizację tego biegu :-) Jeszcze raz gratulacje i czekam na więcej ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz