sobota, 30 maja 2015

PIASECZYŃSKA PIĄTKA CZYLI Z KAŻDYM DNIEM CORAZ SILNIEJSZA

Suplementacja żelazem trwa, na wątróbkę i pietruszkę już powoli nie mogę patrzeć, ale są efekty :-) Przyszedł czas na kolejny test na 5 km. Przed biegiem nie liczyłam na zbyt wiele - słońce, górki i... rano trening koszykarski (mam nadzieję, że Jacek Gardener tego nie przeczyta, bo za taki "wypoczynek" przed biegiem to należałby się niezły ochrzan :-) Ale Olimpiada bankowa za 1,5 tygodnia i nie dało się odpuścić... Zresztą na olimpiadzie bieg też będzie na zmęczeniu po 5 meczach, więc to miał być taki dodatkowy test :-)

Motywacja przed biegiem była ogromna - pierwszy raz na biegu tata z mamą, do olimpiady bankowej tylko 1,5 tygodnia, wielkie wsparcie od znajomych i poczucie, że reprezentuję JacekBiega Running Team, więc nie po to te wszyskie treningi żeby się ślimaczyć na trasie :-)

Pierwszy raz wystartowałam z zegarkiem (super prezent od rodzinki na 30tkę), więc miałam teoretycznie kontrolować czas. Na pierwszym kilometrze nawet się to udało, bo jak zobaczyłam 3:40 na zegarku to od razu zwolniłam (groziło szybkim zakwaszeniem)... Później niestety nie było już nawet siły spojrzeć na zegarek bo starałam się dawać z siebie wszystko. Trasa nie była łatwa bo była falowana i nie przypominam sobie żeby chociaż przez chwilę był płaski odcinek... Ale biegłam i starałam się o tym nie myśleć... W pewnym momencie włączył się niestety parowóz, ale to nie była już taka męczarnia jak na Ekidenie czy na treningach miesiąc temu. Było ciężko, ale o dziwo mięśnie nie bolały, a ja cierpliwie odliczałam metry do mety... Co ciekawe kiedy zobaczyłam flagę 3 km byłam nieco zdziwiona, bo myślałam, że to dopiero drugi kilometr :-) To był dobry znak bo to znaczy, że trasa szybko leciała :-) Po tym nawet wnioskuję, że mogłam nieco bardziej przycisnąć, ale bałam się, że gdzieś zabraknie sił bo skończą się erytrocyty :-)

Na metę wbiegłam bez nastawienia na walkę o czas na finishu bo myślałam, że czas jest znośny, ale nie poniżej 20 minut! Tymczasem okazało się, że pobiegłam tę atestowaną piątkę w 19:56 :-) A mogłam urwać jeszcze kilka gdybym... spojrzała na zegarek :-) Brak nawyku jednak sprawił, że do mety dobiegłam w standardowym tempie i nawet nie musiałam za bardzo odpoczywać żeby dojść do siebie :-) 19:56 dało drugie miejsce wśród kobiet, ale mnie najbardziej ucieszył fakt, że... tata powiedział, że jest ze mnie dumny :-)

Teraz za 1,5 tygodnia olimpiada bankowa czyli koszykówka, siatkówka i bieg na 5 km, a dla mnie niezapomniane chwile na całe życie i impreza sportowa, na którą czekam cały rok :-) To będzie prawdziwy test dla moich erytrocytów :-)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz