
Ekiden, czyli coroczna wspólna impreza biegowa ze znajomymi z pracy. W tym roku z Banku Pekao wystartowały 3 sztafety, więc oprócz rywalizacji ogólnej, doszła jeszcze rywalizacja wewnętrzna - Detal, Korporacja i CDM.
Dzień zaczął się deszczowo, więc postanowiłam przyjechać na start dopiero godzinkę przed swoim startem gdy rywalizacja trwała już w najlepsze (trochę żałuję, że nie mogłam pokibicować pierwszym zmianom, ale ostatnio przy anemii i Hashimoto łapią mnie przeziębienia, więc wolałam nie ryzykować. A propo przeziębień - od marca mam zapchane zatoki i nijak nie chcą się odetkać...). Początkowo jako sztafeta byliśmy kilka minut za pozostałymi sztafetami Pekao, ale stawka zaczęła się wyrówynywać i koniec końców dobiegliśmy pierwsi i zajęliśmy 9 miejsce w klasyfikacji bankowców :-)
A teraz kilka słów o moim biegu... Zupełnie nie wiedziałam jak mi pójdzie z tymi moimi chorobami, ale byłam pewna, że muszę dać z siebie wszystko i sprawdzić co się obecnie dzieje w moim organizmie. Pogoda sprzyjała (lubię, gdy jest wilgotno lub pada), byłam wyspana, trasa była w miarę płaska. Jednak już na rozgrzewce czułam, że mocy brakuje. Ustawiłam się na starcie i nerwowo czekałam na Tomka, który miał przekazać mi pałeczkę. Kończyłam sztafetę, więc miałam w pamięci, że wszysycy chcą już iść do domu, a nie czekać aż się doczłapię :-)
Podczas biegu walczyłam o każde 100 metrów... Niestety już na pierwszym kilometrze czułam, że oddycham jak parowóz. Mięśnie nie bolały wcale, ale oddechowo to porażka... Przez nos nie mogę oddychać wcale, a żelaza i hemoglobiny brakuje żeby roznosić tlen po orgaznizmie... Ale i tak moim zdaniem dałam radę - 5 km w 20:57. Biorąc pod uwagę osłabienie organizmu i wszystko co mnie ostatnio spotyka - chyba powinnam być z siebie dumna :-) Do formy brakuje jeszcze urwania aż 15 sek na każdym kilometrze, ale trzeba od czegoś zacząć :-)
Wątróbka, wołowina i pietruszka chyba długo będą jeszcze królować w moim domu. Do niedawna wątróbka była tylko koszmarem z dzieciństwa, ale jak się dobrze poszuka przepisów w internecie to nawet może zacząć smakować :-) Może macie jeszcze jakieś sprawdzone przepisy na dania z żelazem? :-)
Dziękuję całej drużynie za miłe biegowe chwile, a w szczególności Jackowi za super organizację drużyn :-)
Ps. Super pomysł organizatorów ze sceną do robienia zdjęć i tabliczkami. "Nie biegam za chłopakami. Mijam ich" - moje nowe motto :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz