
Długo się zastanawiałam czy w ogóle coś pisać o tym treningowym biegu, ale Półmaraton Warszawski to tak wspaniała impreza biegowa, że nie można jej wyrzucić z pamięci, nie można jej pominąć… nawet mając kontuzję…
Już 5 miesięcy minęło od ostatniego startu z wielkimi endorfinami, więc pierwszy start wiosną jest zawsze czymś szczególnym… Sezon miałam zacząć 14 lutego, ale styczeń zdecydowanie pokrzyżował moje plany… Zimę przepracowałam jak nigdy dotąd – siłownia i ćwiczenia uzupełniające stały się dla mnie codziennością i liczyłam na to, że doprowadzą do mnie do upragnionych celów w 2016 roku czyli 1) zero kontuzji 2) maraton poniżej 3:10 3) dyszka poniżej 40 minut… Było ciężko bo siłownia nigdy nie była moim ulubionym zajęciem, ale z każdym dniem było coraz bliżej jej końca....
I tak minęły 2
miesiące… Od 3 tygodni „biegałam”, zrobiłam nawet 2 „szybsze” treningi na siłowni… Szybsze czyli wolniej niż w
zeszłym roku biegłam na półmaratonie… Ehh… Ale wielkimi krokami zbliżał się
półmaraton… Swój pakiet startowy już dawno oddałam, ale do ostatniej chwili
kusiło mnie żeby pobiec… Miałam zrobić wybieganie i poczuć atmosferę święta
biegowego, ale… czy można tak po prostu
człapać wśród tłumu biegaczy?

Skończyłam półmaraton w czasie nieco ponad 1:36, ale wg zegarka tempo było 4:31… Dałam się ponieść, bo wybieganiem tego nazwać nie można, ale może dałam organizmowi jakiś impuls do biegania? I wszystko byłoby pięknie, z nadzieją na przyszłość, gdyby nie to, że w poniedziałek kolano, Achilles i łydki odmówiły posłuszeństwa… Mam nadzieję, że nie jest nawrót kontuzji, ale jedno jest pewne – był to bieg na kredyt i teraz ten kredyt muszę spłacić…
Dzisiaj jest już środa i na szczęście ból minął, a to jest
najważniejsze… Przebiegłam swój piąty
półmaraton w Warszawie i chyba można nazwać to sukcesem, bo pomimo
upływającego czasu biegać chce mi coraz bardziej… Takie uczucia jakie pojawiają
się przed biegiem, w trakcie, po biegu, jak można się poczuć częściowej
biegowej rodziny – bezcenne :-)
Tylko kiedy zacznę biegać normalnie?
Ps. Fajnie się biegło jako Bożenka :-) Od razu gdy ktoś krzyczał Ania wiedziałam, że to znajomy :-)
Ps2. PLUSY - świetna atmosfera, możliwość spotkania znajomych biegaczy, w końcu można się zmęczyć...
MINUSY - ciągle nie jestem zdrowa :-(
Ps. Fajnie się biegło jako Bożenka :-) Od razu gdy ktoś krzyczał Ania wiedziałam, że to znajomy :-)
Ps2. PLUSY - świetna atmosfera, możliwość spotkania znajomych biegaczy, w końcu można się zmęczyć...
MINUSY - ciągle nie jestem zdrowa :-(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz