niedziela, 28 sierpnia 2016

BMW PÓŁMARATON PRASKI CZYLI DOBRY TRENING I OPALANIZNA BEZ PLAŻY

 W Półmaratonie Praskim miałam wystartować dwa lata temu, rok temu, ale zawsze koniec końców byłam w górach, więc w tym roku nawet się nie zapisałam… Po powrocie z urlopu zdecydowałam się jednak na start treningowy. Miało być w tempie maratonu, ale… jakie to jest tempo? Postanowiłam pobiec w tempie na 1:35, trzymać się balonika i o niczym nie myśleć

Tego dnia był niestety upał (nawet o 8:30 słońce potrafiło nieźle przygrzać), a ja byłam okropnie zmęczona po piątkowej imprezie, sobotnich grzybach, opalaniu w Urlach i jeżdżeniu po Warszawie i okolicach… Na pewno dobrego startu w tym dniu bym nie zaliczyła, ale na szczęście miał to być tylko trening II zakres :-)
Czy można się stresować przed takim treningiem? Właściwie poczułam adrenalinę dopiero kiedy zobaczyłam mnóstwo biegaczy w metrze… Wszyscy wysiedli na stacji „Stadion Narodowy” i zmierzali do depozytów, a później na start… No i zaczęłam się stresować, bo jak na mnie byłam bardzo późno przy depozytach, a rozgrzewkę zaczęłam 20 min przed startem… Oj trochę krótko… Nawet przed zwykłym treningiem rozgrzewka trwa dłużej… Na szczęście było takie słońce, że długa rozgrzewka nie miała sensu :-)

Na starcie stanęłam za balonkiem 1:35… Wiedziałam, że to tempo powinno być w miarę OK, ale bałam się strasznie… Pacemakerzy wydali się być bardzo fajni, więc nawet zaczęłam z nimi rozmawiać :-) Nie wiem czy to było mądre patrząc na moją obecną formę, ale to musiał być start treningowy, ale nie taki, po którym musiałabym wypoczywać przez tydzień :-) 

Do 14 km biegło się idealnie… Było gorąco, ale mogłam rozmawiać, biegło się lekko i nic nie bolało :-) Na 13 km jeszcze zadbał o mnie pacemaker (Marcin? – dziękuję!) i poczęstował żelem… Na wszelki wypadek zjadłam, bo gdyby miało mi zabraknąć sił… A tak przynajmniej spróbowałam coś zjeść w trakcie biegu – to też dobry element treningu maratońskiego :-) 

Niestety na 15 km przydarzyło się to co często mi się zdarza na startach – kolka :-( Zaczęłam się męczyć bo biegłam w jakichś dziwnie skulonych pozycjach… Ehh… I nie chciała puścić przez 5 km! No jakiś żart! Dopiero na ostatnim kilometrze mogłam przyspieszyć bo kłucie jakby się zmniejszyło :-) Okazało się, że jeszcze mam sporo sił, więc to dobra wróżba przed maratonem :-) 

W sumie bieg zakończyłam w 1h 34 min i gdyby nie numer kolegi (dzięki Arek!) to zakończyłabym go na 14 miejscu wśród kobiet :-) Niestety póki co nie czuję żeby móc przebiec w takim tempie drugie tyle… Średni puls 170 utrzymywany właściwie od drugiego kilometra też raczej mówi o tym, że jeśli uda się pobiec maraton poniżej 3:14 to już będzie wielki, wielki sukces… 


Jest jeszcze 3 tygodnie pracy i może lepsza pogoda na starcie, ale czy to wystarczy do spełnienia marzeń o 3:10? Trzymajcie kciuki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz