sobota, 7 kwietnia 2018

IV GRAND PRIX WARSZAWY CZYLI PIERWSZY SZYBKI TRENING NA KABATACH

Piękne słońce i start na Kabatach? W końcu pogoda dopisała i przyszedł czas na szybszy trening przed maratonem. Nastawienie? Bez spinki i szybko, ale... nie w trupa :-) Najważniejsze, że na mecie czekała rodzinka, więc było do kogo się spieszyć ;-) A po biegu mieliśmy rozpocząć sezon grillowy :-) Tak więc przyjemną wiosnę czas zacząć :-)

Pierwsze trzy kilometry to tradycyjnie wolny bieg - nikt nie chce się szarpać, więc ja po prostu trzymałam dyktowane tempo przez Martę J. (Marta K. szybko odskoczyła, ale ona to mogłaby na Kabatach poniżej 38 min śmigać, więc to inna liga...). Później zaczęłyśmy biec nieco szybciej, ale brakowało motywacji z tyłu żeby przyspieszyć. Postawiłam sobie cel - trzymać się jak najdłużej Marty, ale bez szarpania tempa. Biegłyśmy w sumie bardzo blisko siebie i dopiero na 8 km Marta przyspieszyła. Zabrakło mi motywacji i sił żeby ją gonić, więc biegłam swoje. Wiedziałam, że Marta jest szybka szczególnie na finiszu, więc jak będzie chciała to i tak zobaczę jej plecy, a ja tylko stracę zdrowie bo pobiegnę w trupa, a i tak będę trzecia... Może kiedyś, ale nie tym razem :-) 


Na 9 km czekał na mnie Kuba z Majeczką i butelką wody. Wiedziałam, że będę trzecia, więc spokojnie wzięłam łyk wody i pobiegłam swoim tempem dalej. Ostatecznie czas 40:34 nie powala, ale to mój drugi wynik na Kabatach, więc powinnam się cieszyć :-) Czuję jednak lekki niedosyt, bo nie dałam z siebie wszystkiego... Ale w końcu to tylko trening :-) A podium cieszy :-) Zawsze :-) Szczególnie gdy mogę zabrać ze sobą Majeczkę :-) No i oczywiście spotkanie biegowych znajomych - atmosfera na Kabatach wciąż bezcenna :-)


Teraz zaczęła się już nerwówka przed maratonem... Gdańsk (zwiedzanie?) czy Warszawa (szansa na życiówkę?)? Jak powalczyć o życiówkę bez pacemakera? Jaka będzie pogoda? Co jeść? Jakie treningi w tych ostatnich dniach? Jak to piszę to oczywiście zastanawiam się po co te nerwy... Każdy maraton to jest w końcu przygoda :-) Jeśli w końcu na maratonie poznam co to jest ściana to też będzie dobra lekcja na wrzesień :-) A poza tym jeszcze nie jeden maraton przede mną więc... chyba powinnam się po prostu cieszyć, że będę mogła uczestniczyć w takim fajnym wydarzeniu jak maraton, że jestem zdrowa i super przygoda jest już w zasięgu kilku dni :-) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz