

Dzień 1 (przyjazd) - Jawornik - Wetlina
Po całkiem szybkiej podróży z Warszawy do Wetliny postanowiliśmy iść jeszcze na krótką wycieczkę :-) 10 km na rozchodzenie po górach i zapoznanie Majeczki z górskim plecakiem... Majeczka była zachwycona zarówno przyrodą jak i plecakiem :-) A my nie mogliśmy się oczywiście oprzeć już pierwszego dnia... naleśnikom-gigantom :-)
Słońce, słońce, ale też piekielny wiatr na Połoninach... I jak tu się ubrać? Na dole gorąco, na górze zimno... O ile nam to w zasadzie wszystko jedno czy marzniemy czy jest nam za gorąco to zupełnie nie wiedzieliśmy jak ubrać Majeczkę i... niestety ją przegrzaliśmy... W kolejnych dniach byliśmy już dużo mądrzejsi...
Pomimo wielkiego wiatru to właśnie tutaj zakochałam się w Bieszczadach :-) Do tej pory zakochana byłam tylko w Tatrach, ale te widoki, dzika przyroda, brak ludzi... Było po prostu przepięknie :-)
Dzień 3 - Jawornik - Kolejka Wąskotorowa - Smerek
Niestety ze względu na przegrzanie Majeczki musieliśmy zrobić dzień "odpoczynku" czyli wybraliśmy nieco krótszą wyprawę niż zwykle i dlatego zrobiliśmy sobie w zasadzie płaski spacerek w okolicach kolejki wąskotorowej. Ale nie byłabym sobą gdybym tego jakoś nie nadrobiła ;-) Obudziłam się przed 5 żeby nakarmić Majeczkę (po przegrzaniu potrzebowała więcej mleczka niż zwykle, więc pobudki były częstsze) i zobaczyłam przez okno jak pięknie budzą się Bieszczady... Nie mogłam przejść wobec tego obojętnie i... pomimo roztrenowania wyruszyłam truchcikiem na Jawornik :-) Las budził się do życia i spotkałam nawet sarenkę... Na szczęście tylko sarenkę, a nie niedźwiedzia :-)
Dzień 4 - Wielka Rawka - Ustrzyki Górne
Gorączka Majeczki minęła, więc mogliśmy znowu wybrać się gdzieś wyżej... :-) Padło na Wielką Rawkę :-) Szybkie podejście i... znowu ten wiatr... Czy tu zawsze wieje? Tym razem udało nam się schować za jakimś kamieniem i podziwiać widoki przez dłuższy czas... Ile energii udało mi się stamtąd ukraść? Myślę, że co najmniej na kolejny miesiąc :-) Tylko my, przyroda i piękne widoki... Ehh... Chyba zapragnęłam przeprowadzić się kiedyś właśnie w Bieszczady... No i nie spojrzeliśmy na mapę żeby pójść na Krzemieniec czyli na trójstyk granic, ale... to znaczy że trzeba tu szybko wrócić :-)
Dzień 5 - Połonina Caryńska - Stuposiany

Dzień 6 - Tarnica - Halicz - Rozsypaniec - Wołosate
Na Tarnicę i Rozsypaniec chcieliśmy się wybrać kiedy będzie jak najlepsza pogoda - brak chmur, wiatru czy deszczu... Niestety jak to w górach - pogoda jest nieprzewidywalna i w jedyny dzień, w który nie zapowiadano deszczu - deszcz spadł :-) Na szczęście tylko na kilka minut, więc właściwie tylko przyjemnie nas schłodził, ale też zabrał trochę najpiękniejszych widoków... Trzeba będzie tu wrócić i wybrać lepszą pogodę :-)
Dzień 7 - Widełki - Bukowe Berdo - Tarniczka - Ustrzyki Górne

Dzień 8 - Jawornik - Riaba Skała - Dziurkowiec
Ostatni dzień... Kiedy to minęło? Kiedy planowałam ten urlop mój mąż stwierdził "A co my będziemy robili tyle dni w Bieszczadach?". W sumie podzielałam jego zdanie, więc początkowo mieliśmy zostać nawet dwa dni krócej! Tymczasem mogłabym chodzić na takie wycieczki codziennie przez co najmniej najbliższy rok :-) Ostatnia wycieczka to spory niedosyt - trasa głównie w lesie, ale... gdyby pójść dalej niż Dziurkowiec i zejść przez Okrąglik... Mmmm... Może za rok?
Idealne roztrenowanie czas niestety zakończyć i wrócić do rzeczywistości... Było przepięknie i naprawdę zakochałam się w Bieszczadach :-) Ale teraz już nie mogę doczekać się kolejnej wyprawy w góry... Tym razem w sierpniu wracamy w Tatry :-) Dziękuję mojemu Mężowi i Córeczce za cudowny wyjazd! Wspomnienia bezcenne na zawsze zostaną w moim serduszku :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz