czwartek, 19 stycznia 2023

I ZIMOWE IGRZYSKA OLIMPIJSKIE BANKU PEKAO CZYLI... CUDA SIĘ ZDARZAJĄ :-)

Praca zdalna dała mi niesamowite możliwości czyli przede wszystkim dom w górach i cotygodniowe wycieczki po górskich szlakach, ale... brak widzenia się z ludźmi w biurze to jednak moim zdaniem pogorszenie relacji międzyludzkich... I chociaż efektywność pracy pewnie wzrosła (bez kawki i pogawędek w kuchni), to jednak dużo łatwiej odejść z takiej pracy... 


Co można zatem zrobić żeby wzmocnić relacje międzyludzkie? Propozycja Banku Pekao SA jest dla mnie idealna - zimowe igrzyska olimpijskie, które trwały aż 4 dni! 



Olimpiada w Wiśle to przede wszystkim możliwość  integracji w najlpeszych okolicznościach - sportowej rywalizacji. Długo nie trzeba było mnie namawiać - zapisałam się pierwszego dnia chociaż wątpliwości miałam bardzo duże... Moje umiejętności w sportach zimowych są mocno przeciętne (żeby nie powiedzieć marne), a w uzasadnieniu do olimpiady wpisałam nawet, że się "nie obrażę" jak mnie kapitan nie weźmie bo jednak wygrana najważniejsza :-) 

Na szczęście się okazało, że są też inne konkurencje niż narty i snowboard i w zasadzie każdy kto lubi sport może znaleźć coś dla siebie :-) ja wybrałam bieg pod górę, biathlon, hokeja, narty i... narty biegowe chociaż nigdy ich nie miałam na nogach :-)

Na nartach miałam poćwiczyć między Świętami bo właśnie wtedy się dowiedziałam, że jednak zakwalifikowałam się do drużyny tylko... że wtedy się okazało, że śnieg w Beskidach całkowicie zniknął! Byłam coraz bliżej decyzji żeby napisać do Wojtka, że ja się po prostu nie nadaję i że to jest duża pomyłka z jego strony, że jednak mnie wybrał... Z drugiej strony tak bardzo chciałam pojechać i przeżywać te sportowe emocje :-) Najpiękniejsze, najbardziej wyczekiwane.... Co by się nie działo...


Oczywiście wszystko przed wyjazdem mówiło "nie jedź"... Gdy już było wiadomo, że na olimpiadzie będą nartorolki planowałam wcześniej pojechać do Wisły poćwiczyć, ale... godzina 6:00: "Mamusiu, boli mnie brzuch...", a za chwilę wymioty/biegunka, więc dojazd do Wisły w ogóle okazał się zagrożony... Na szczęście Wojtek wracał po drodze z Zakopanego i zabrał mnie z Sopotni... Co prawda na trening nartorolkowy było już późno, ale... dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych - ciemno, pada... Trzeba spróbować :-) Przecież nie założę sprzętu pierwszy raz dopiero na zawodach! Co prawda w jeden dzień niewiele można się nauczyć, ale przynajmniej będę wiedziała, z czym to się je... Po pół godziny było już znośnie, więc nawet spodobało mi się to nowe wyzwanie :-)

PIERWSZY DZIEŃ RYWALIZACJI


Pierwszy dzień rywalizacji to dla mnie były narty, bieg pod górę i... przeciąganie liny (z braku dostępnego składu w tym czasie). Kiedy wysiadłam na stok padał mocny deszcz i kompletnie nie chciało mi się wysiadać... Ale wiedziałam, że w drużynie mamy prawdziwych mistrzów, więc kibicowanie im to była prawdziwa przyjemność - gratulacje Ania, Wojtek, Maciek - mam od kogo się uczyć :-) Mam nadzieję, że za rok uda się dołączyć na kilka dni treningu :-)

Później było przeciąganie liny (o tym lepiej zapomnieć) i... bieg pod górę... w najgorszych warunkach jakie mogłam sobie wyobrazić - ostra góra i zapadający śnieg... Strasznie się bałam czy w ogóle nie przejdę tam do marszu, ale... byłam na czwartej zmianie i po prostu MUSIAŁAM! Najpierw Małgosia - jak zawsze w czołówce, Bartek - objawienie olimpiady, który wyciągnął drużynę na pierwsze miejsce, Maciek - jak dla mnie największe zaskoczenie i po prostu mistrz wielu konkurencji - dotarł drugi i... po prostu nie mogłam stracić tego miejsca i zmarnować wysiłku drużyny.. Z drugiej strony bardzo chciałam wygrać, ale Ewa była poza zasięgiem i... trzeba było zadowolić się srebrem... Jak się okazało jedynym srebrem na tej olimpiadzie :-)

Po rywalizacji pojechaliśmy jeszcze raz na nartorolki, bo się okazało, że trzeba wjechać na jakiś mostek i co gorsza - zjechać z  niego... Wojtek i Łukasz opanowali bardzo szybko i... pojawiła się iskierka nadziei, że nawet mamy szansę na złoto :-)

DRUGI DZIEŃ RYWALIZACJI

Drugi dzień zaczął się od nartorolek i... bólu brzucha ze stresu... Start był straszny - zero miejsca i możliwość wywrotki... Wystartowałam ostatecznie z 4 pozycji na 6 osób i po kilku metrach byłam po prostu przerażona... Na szczęście nerwy zostały opanowane i jakimś cudem (po dwóch "prawie wywrotkach") dojechałam do mety... jako pierwsza :-) Cud! Złoty medal! Idealnie i drużynowo :-) Dodało mi to niesamowicie sił... Kompletnie się tego nie spodziewałam :-) 

Później był biathlon na... rakietach śnieżnych :-) Czyli bieganie pod górę, strzelanie i... znowu sprzęt, który miałam pierwszy raz na nogach :-) Dzięki wskazówkom Bartka znowu stał się cud - najszybsza dziewczyna i duet w biathlonie :-) I jeszcze te rękawiczki, które uratowały moje kostki... Wspomnienia bezcenne na całe życie :-) 





PO RYWALIZACJI

Dla mnie rywalizacja sportowa niesie ze sobą niesamowite emocje... I oczywiście super jest wygrywać i wracać z 7 medalami (6 złotych), ale medale drużynowe smakują najlepiej :-) Dlatego jak widziałam chłopaków jak zostawiają swoje zdrowie na boisku do hokeja to po prostu... zazdrościłam im tych emocji :-) Chociaż bieg pod górę, biathlon czy nartorolki też wyzwoliły u mnie te najlepsze emocje i nie zapomnę ich do końca życia :-)


CO MI TO DAŁO?

1. Poznanie wielu wspaniałych ludzi i w końcu rozmowy "na żywo" 

2. Najpiękniejsze wspomnienia na całe życie

3. Najlepsze emocje sportowe :-)

4. Wiarę w siebie :-)


DZIĘKUJĘ DRUŻYNIE PBD CENTRALA ZA NIESAMOWITE EMOCJE I PUCHAR ZA PIERWSZE MIEJSCE ORAZ CAŁEJ DRUŻYNIE ŻUBRA ZA NIESAMOWITĄ IMPREZĘ, W KTÓREJ MOGLIŚMY WZIĄĆ UDZIAŁ :-)

Ps. Co mogę odpowiedzieć babci, który mnie dopytuje co dostałam za te wszystkie złote medale? :-) Ja za te wspomnienia i emocje mogłabym oddać miliony, ale babcia tego nie zrozumie ;-) 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz