poniedziałek, 10 czerwca 2013

NAJPIĘKNIEJSZE EMOCJE CZYLI OLIMPIADA BANKU PEKAO SA



Jak już wcześniej pisałam dość długo i intensywnie przygotowywałam się do Olimpiady Banku Pekao SA w Spale. Planowałam uczestniczyć tam przynajmniej w 3 konkurencjach: biegu przełajowym na 5 km, siatkówce i koszykówce. W tym celu opracowałam 6-tygodniowy plan, który udało się zrealizować w 90%. Jednak to, co wydarzyło w ciągu 4 dni na Olimpiadzie przeszło moje wszelkie oczekiwania...

Po Olimpiadzie jest we mnie tyle emocji, że właściwie nie wiem od czego zacząć... Każde wspomnienie i udział w każdym meczu/ wyścigu po prostu trzeba było przeżyć, a ja mam wrażenie, że mogłabym o tym opowiadać całymi tygodniami... I chociaż chciałabym napisać, że najpiękniejsze przeżycia pojawiły się podczas biegu przełajowego (w końcu go wygrałam) lub podczas meczów koszykówki (tę dyscyplinę sportu darzę największym sentymentem ze względu na licealne treningi) to jednak siatkówka dostarczyła tym razem najcudowniejszych wspomnień.




Siatkówka

Rozgrywki na Olimpiadzie rozpoczęłam meczami w siatkówkę. Pierwszy mecz i pierwsze ogromne emocje zakończone porażką w tie-breaku. Jednak już w czasie meczu pojawiła się iskierka nadziei - doszedł do nas nowy zawodnik, który do tej pory z nami nie trenował, a okazał się prawdziwą perełką. Jednak mimo wszystko po tym meczu można się było załamać - o najwyższe miejsca następnego dnia mogły grać tylko dwie drużyny z grupy, a my mieliśmy jedną porażkę i kolejny mecz z drużyną, która w ubiegłym roku zajęła 3 miejsce... Motywacja na drugim meczu była jednak tak duża w naszej drużynie, że ubiegłoroczni zdobywcy trzeciego miejsca po prostu nie mieli szans. Trzeci mecz w grupie to była już tylko formalność, więc udało się nam wyjść do kolejnej fazy rozgrywek z pierwszego miejsca w grupie. Ćwierćfinał to również mecz bez historii - bardzo szybki mecz i awans do półfinału... Tutaj czekała na nas drużyna dobrego kolegi z treningów - Sebastiana - ubiegłoroczni zdobywcy drugiego miejsca. W tym meczu emocje sięgnęły zenitu - mecz zakończył się w tie-breaku naszym zwycięstwem 15:13! Łzy stanęły w oczach, a ja trzęsłam się z emocji jeszcze przez dobrych kilka minut... Coś fantastycznego! Mieliśmy już co najmniej srebrny medal (w ubiegłym roku tylko 8 miejsce)! Niestety skończyło się "tylko" na drugim miejscu, bo w finale przeżyliśmy kolejny horror - tym razem jednak przegraliśmy w tie-breaku z drużyną, którą tak łatwo udało nam się pokonać pierwszego dnia w grupie. Srebro, wspaniała atmosfera w drużynie i niesamowite emocje w większości meczów - nie zapomnę tego do końca życia!

Koszykówka

Koszykówka to dla mnie sport, który darzę szczególnym sentymentem... Pomimo wielu chętnych dziewczyn do uczestnictwa w tej konkurencji, ja nie chciałam rezygnować z tych emocji... Na turnieju wszystko układało się po naszej myśli. Bardzo dobra drabinka sprawiła, że właściwie wszystkie mecze do półfinału wygrywaliśmy pewnie, a momentami graliśmy nawet 3 dziewczynami na boisku. Pierwsze schody zaczęły się w półfinale - trafiliśmy na dużo lepszy zespół, a przede wszystkim był to mecz, który rozgrywaliśmy dosłownie po 5 minutach po zaciętym półfinale w siatkówkę...Pierwsze i ostatnie emocje w tej dyscyplinie pojawiły się właściwie dopiero w meczu o 3 miejsce - mecz był bardzo zacięty, ale udało się wygrać dosłownie o włos... Brąz wywalczony! A szczególne podziękowania należą się Łukaszowi i Michałowi, którzy rozegrali wspaniałe mecze w kosza i siatkówkę skacząc z parkietu na prakiet często z przerwami nie dłuższymi niż 5 minut :-) 

Bieg przełajowy

Bieg przełajowy to dyscyplina, w której po prostu musiałam zdobyć punkty dla drużyny. Jeszcze przed wyjazdem miałam na sobie taką presję, że na korytarzach słyszałam, że bez medalu mam po prostu nie wracać (co oczywiście przełożyło się na jedynie 3 godziny snu przed biegiem). Przed startem wydawało mi się, że mam szansę walczyć tylko o 2 miejsce, ale emocje, które pojawiły się na Olimpiadzie sprawiły, że ten bieg po prostu był dla mnie idealny... Pomimo tego, że miałam już w nogach 7 meczów to udało się wygrać! Biegłam równo, nic mnie nie bolało, a główna rywalka była 200-300 m za mną... Nie wiem jak to się stało, ale od początku do końca biegłam pierwsza! Na mecie nie miałam jednak zbyt dużo czasu, żeby się cieszyć, bo za 15 minut graliśmy półfinał w siatkówkę, co w tym momencie było najważniejsze...

Podsumowując, były emocje, poczucie jedności i niesamowita walka do ostatnich sił. Pojawiło się tam tyle pięknych chwil, że powtórzenie ich kiedykolwiek w życiu jest praktycznie niemożliwe - chyba, że na kolejnej Olimpiadzie w 2014 :-)

4 komentarze:

  1. Fakt było wspaniale,też przywiozłem jakieś medale, aczkolwiek to nie rozgrywki, a wieczorne imprezy przyniosły mi najwięcej radości ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Imprezy też OK, ale ja generalnie na Olimpiadzie nastawiam się na sportowe emocje :-) (chyba że ostatniego dnia - wtedy mimo zmęczenia jakiś dziwny przypływ energii i impreza do rana...). Chociaż jak przez cały dzień nie ma czasu nic zjeść, a potem zamiast grilla jest smalec to można się troszkę zdenerwować :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na szczęście ostatniego dnia przygotowano nam godziwy poczęstunek tylko złocistego trunku mało, a stacja po 1:00 okazała się zamknięta ;((

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jadłam surową karkówkę, więc nie jestem pewna czy organizacja była aż tak dobra :-) Ale byłam już tak głodna po całym dniu, że było mi wszystko jedno :-) Następnego dnia trochę brzuch bolał, ale w sumie nie ma co narzekać - najważniejszi byli ludzie i to jak miło się z nimi spędziło czas :-)

    OdpowiedzUsuń