Czasami są takie chwile, że zastanawiam się po co wstaję o
5:15 zamiast w końcu się wyspać, po co męczę się na treningach zamiast po
prostu potruchtać od czasu do czasu, po
co moknę i marznę zamiast obejrzeć jakiś dobry film? I wtedy po 3 miesiącach
takich mieszanych uczuć przychodzi
pierwszy start… Bez większych nadziei (bo co to za treningi na zmęczeniu), z
wieloma myślami żeby po prostu nie przyjechać… I… kończysz ten bieg zwycięstwem
:-) Wiem, że to mały bieg, że nie było kilku osób, że czas daleki od jesiennych
startów… ale Wygrałam :-) I jest moc na najbliższe treningi i cel numer jeden
czyli MARATON :-)
A jak to wszystko wyglądało? Rano porażka… Zupełnie
zapomniałam co zabiera się na bieganie na zawodach i wyszło lekkie opóźnienie…
Ba… Nie zdążyłam sprawdzić prognozy pogody, a z ostatniej wynikało, że ma być 9
na plusie i pełne słońce… Dla mnie to jednoznaczny sygnał – biegnę na krótko
:-) I tak będzie za gorąco…
Niestety na rozgrzewce się okazało, że w ciągu kilku godzin
prognoza się zmieniła – słońca brak i… zimno… A ja miałam tylko krótkie
spodenki i… jakąś bluzkę z długim rękawem do treningów… No nic – nauczka na
przyszłość :-) Dobrze, że to tylko Kabaty, a nie jakiś docelowy start :-)
Na starcie gęsia skórka na nogach i oczekiwanie, żeby szybko
nas puścili… Niestety było opóźnienie 5 minut! Ale cóż – trzeba płacić za brak
organizacji…
Wystartowałyśmy… Pech chciał, że było mi zimno, więc
postanowiłam się nie oglądać na inne dziewczyny – trzeba było się rozgrzać :-)
Błoto, zimno… Chciałam mieć to już za sobą… Niestety (a może na szczęście?) po
kilkuset metrach okazało się, że biegnę pierwsza i… muszę tak ciągnąć dopóki
ktoś mnie nie wyprzedzi… Czekałam tylko na to kiedy to nastąpi, ale… na nic
takiego się nie wydarzyło, a ja czułam się jak na treningu :-) Nogi lekkie,
oddech jak na start znośny (jeszcze nie doszłam do etapu umierania) i myśl,
która mnie trzymała przez cały bieg – na mecie czekają na mnie Moje Szczęścia
:-) Trzeba było tylko utrzymać tempo i dobiec… I udało się! 1 miejsce! Czas
daleki od ideału 41:18, ale uśmiech na mecie i brak padnięcia mówił sam za
siebie :-)
Wiem, że w kolejnych biegach będzie dużo trudniej - wrócą Marty, Bożenka, Pela... Ale w tej chwili nie ma to znaczenia :-) Trzy miesiące pracy spłaciły się w jednej chwili :-) I przede wszystkim pojawiła się nadzieja, że maraton nie będzie porażką, a kolejną, piękną przygodą :-)
Ps. Dzięki ActiveSports za super zdjęcia!
Wiem, że w kolejnych biegach będzie dużo trudniej - wrócą Marty, Bożenka, Pela... Ale w tej chwili nie ma to znaczenia :-) Trzy miesiące pracy spłaciły się w jednej chwili :-) I przede wszystkim pojawiła się nadzieja, że maraton nie będzie porażką, a kolejną, piękną przygodą :-)
Ps. Dzięki ActiveSports za super zdjęcia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz