niedziela, 5 czerwca 2022

XI IGRZYSKA BANKU PEKAO SA CZYLI EMOCJE, EMOCJE, EMOCJE I DWA ZŁOTA...

Minęły 3 długie lata od ostatnich igrzysk olimpijskich Banku Pekao i... wciąż nic się nie zmieniło! To najlepszy event integracyjny jaki można sobie wymarzyć :-) 600 osób w jednym miejscu (w dodatku cudowne Zakopane!), 14 drużyn i kilkanaście konkurencji. Dla kogoś, kto uwielbia sport, to po prostu cudowne, wymarzone 4 dni... A gdy dochodzą do tego medale to mogą stać się nawet lepsze niż w snach :-) 
Ale zacznijmy od początku... Szczerze mówiąc tuż przed miałam duże obawy... Nie dość, że nie było biegu długodystansowego (5 km) tylko jakieś setki, to na dodatek do drużyny pomarańczowych zapisały się dziewczyny, które trenowały koszykówkę czy siatkówkę... A ja? Pierwsza olimpiada była 11 lat, więc człowiek młodszy nie jest, a amatorzy z osobami trenującymi nie mają się co porównywać... Nie chciałam być w składzie "po znajomości"...  Na szczęście rzeczywistość okazała się dużo lepsza niż mogłam sobie wymarzyć :-)


TRADYCYJNY CZWARTEK W TATRACH
Emocje mnie poniosły i nie mogło się obyć bez tradycyjnej wycieczki w Tatry... Poszliśmy na Czarny Staw Gąsienicowy i na koniec regeneracyjnego dnia miałam... 46000 kroków... To chyba w moim wieku nie był najlepszy pomysł planując jednak grę w 12 meczach w ciągu najbliższych 2 dni :-) Ale co się udało zobaczyć ukochanych Tatr, to się udało :-) na szczęście nie odbiło się to za bardzo na kondycji, gorzej z mięśniami ;-) 




LEKKOATLETYKA
Pierwsze wyróżnienie, które mnie spotkało to zostanie kapitanem lekkiej. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłam, ale jak już się za coś biorę to na porządnie ;-) Do drużyny zapisało się 61 osób, więc trzeba było znaleźć perełki i muszę przyznać - udało się! Małgosia, Paulina, Adam i... Artur, który z rezerwy w ostatniej chwili wskoczył do podstawowego składu i wygrał dwa złota :-) No po prostu WOW! Ja miałam przyjemność pobiec w sztafecie na 100 m i... ZŁOTO!
Wyprzedziliśmy kolejną drużynę o 2 sekundy, więc całkiem sporo :-) Jesteśmy najlepsi!!! 

SIATKÓWKA
Tutaj niestety musiałby zdarzyć się cud ponieważ do grupy trafiliśmy z późniejszymi mistrzami i wicemistrzami igrzysk... Pomimo tego, że mieliśmy najlepszy skład od co najmniej 8 lat to niestety początkowy brak zgrania spowodował, że pierwszego dnia przegraliśmy dwa mecze i pozostało nam walczyć o 9 miejsce kolejnego dnia.... I tak na pocieszenie drugiego dnia wygraliśmy wszystko i zajęliśmy 9 pozycję. Ale najfajniejsze z tego wszystkiego było spotkać osoby, z którymi graliśmy właściwie od pierwszej olimpiady... To niesamowite, że trzon niektórych drużyn wciąż opiera się na tych samych osobach i wciąż grają z taką samą pasją :-) Tyle osób, tyle dobrych słów, które padło... Dla takich chwil warto żyć :-) Nawet jak zajmuje się 9 miejsce :-) Ale... może być lepiej tak jak w koszykówce ;-)

KOSZYKÓWKA
Nie będę owijać w bawełnę - przyjechaliśmy po złoto :-) prawie cały zespół gra ze sobą 11 lat i to zaprocentowało... Jeszcze 11 lat temu ciężko było wyjść z grupy (o ile w ogóle się udawało), później było 5-6 miejsce i w końcu przez ostatnie 4 olimpiady zawsze byliśmy na podium.... Dlaczego? Bo gramy ze sobą regularnie, rozumiemy się na boisku i... chociaż nie lubię się chwalić - gramy ładną koszykówkę :-) Oczywiście jak trzeba bronić ostro - bronimy, jak trzeba grać szybko - gramy, jak trzeba grać mądrze - przewidujemy... Więc dlaczego nie mielibyśmy mierzyć w najwyższe cele?

Pierwszego dnia obawialiśmy się Regionu Południowo-Wschodniego (ostatnio pokonali nas w finale), ale byli w niepełnym składzie, więc nawet przez chwilę nie pomyślałam, że możemy przegrać. Drugi mecz był nieco bardziej nerwowy w pierwszej połowie ponieważ skacząc z boiska siatkarskiego, przez bieżnię, na boisko koszykarskie ciężko było o pełne skupienie... W dodatku po takiej wygranej z Południowo-Wschodnim :-) Ale tutaj też szybko wróciliśmy na włsciwe tory i pewnie wygraliśmy :-) Ostatni mecz to już totalnie bez historii - jeśli gralibyśmy najlepszym składem to pewnie byłoby 50:0, a tak nieco niższy wymiar kary... Zatem bez większego problemu wyszliśmy z pierwszego miejsca w grupie, ale to dopiero początek zabawy...

Z racji tego, że przez pandemię nie grałam dużo, czułam się jednak mocno niepewnie na boisku... Dlatego gdy mecze już się skończyły zostaliśmy jeszcze porzucać i pobiegać... I chociaż nogi były jak z waty po 6 meczach + mocnych setkach/ rozgrzewkach + poprzedniego dnia wyjściu w Tatry, to wiedziałam, że tego bardzo potrzebuję żeby nabrać pewności siebie przed kolejnymi meczami... I to był strzał w dziesiątkę - dziękuję! 

Drugiego dnia trafiliśmy na Region Zachodni. Spodziewaliśmy się łatwego meczu do wejścia do czwórki, więc głównym celem było nie zlekceważyć przeciwnika :-) Mecz bardzo dobrze się zaczął - wystarczyło szybko biegać i kosze wpadały jeden po drugim :-) Nawet ja trafiłam ponad 10 punktów :-) Tego się nie spodziewałam, ale... było to niesamowite uczucie :-) Nabrałam pewności siebie :-) A kibice... genialni ;-)

Półfinał z MŚP to już nie były żarty... Kosze wpadały punkt za punkt, a my mieliśmy kilka niepotrzebnych strat... Nie siedziało... Na szczęście jak nie siedzi, mecz można wygrać twardą obroną :-) Do tego Michał przejął na siebie ciężar gry, zrobił kilka wjazdów, wykorzystał osobiste i... poszło... Jesteśmy znowu w finale!

Od pierwszego dnia przewidywaliśmy, że w finale spotkamy się z Czerwonymi i... prawie tak sie stało gdyby nie Janek z Ryzyka :-) Nie wiem jakim cudem przegrywając 2:9 w półfinale odrobili straty, ale jak widać koncentrację i czujność trzeba zachowywać do końca... Zatem tym razem w finale mieliśmy spotkać z Czarnymi (Ryzykiem) i... był to najlepszy przeciwnik jaki mógł nam się trafić :-) To znaczy tak myśleliśmy przed meczem bo dosyć dobrze się znamy z poniedziałkowych koszykówek... Jednak gdy zaczęliśmy przegrywać 0:4 zrobiło się gorąco... Nogi zaczęły się pode mną uginać bo bałam się, że zaraz pojawi się złość na boisku i zablokujemy się rzutowo... I wtedy zaczęły dziać się cuda... Najpierw wpadły 2 moje kosze na 4:4, a potem chłopaki zaczęli grać jak kadra narodowa ;-) zaczęły wpadać trójki, przechwyty, super obrona...   MAMY ZŁOTO!!!  EMOCJE, SZALEŃSTWO, MISTRZOSTWO!!! SUPER DOPING CAŁEJ DRUŻYNY POMARAŃCZOWYCH!!! MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ!!!


Tych emocji nie da się opisać - to trzeba przeżyć! Do tego okazało się, że zajęliśmy 3 miejsce w generalce i... jest kolejny powód do świętowania :-) Niemożliwe nie istnieje - człowiek chociaż blisko czterdziestki wciąż może być z roku na rok lepszy :-) I to jest jeszcze bardziej budujące :-) 

Jestem dumna, że mogę pracować w Banku Pekao i być w drużynie pomarańczowych już tyle lat :-) Kapitan Wojtek Lachowiecki zbudował nie tylko świetną drużynę pod kątem sportowym, ale przede wszystkim wprowadził niesamowitą atmosferę do drużyny :-)  DZIĘKUJĘ!!!

Z każdym rokiem wracam na olimpiadę z jeszcze większym sentymentem i nadzieją na kolejny piękny event i piękne emocje... Tym razem również się nie zawiodłam, a organizatorzy chociaż po pandemii mieli tylko 2 miesiące na zorganizowanie imprezy znowu to zrobili na mistrzowskim poziomie  :-)  WIELKIE GRATULACJE! To mi się chyba nigdy nie znudzi :-)

Na koniec wielkie podziękowania dla wszystkich drużyn za sportową rywalizację w duchu fair-play, kibiców za niesamowity doping i... mam nadzieję do zobaczenia za rok! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz